sobota, 5 marca 2011

Najważniejsze wydarzenie 2010 roku w bloku – morderstwo

Co to znaczy, że sąsiedzi - mieszkańcy naszego bloku - nie interesują się tym co się wydarzyło u nas w 2010 roku? To znaczy, czym mieliby się w sumie zainteresować? Zdarzenie jakich wiele…

Ot blok taki jak każdy inny, mógłby stać na przykład przy ulicy Południowej czy Zachodniej. Ale ten stoi przy ulicy Północnej. W domu tym mieszkają sąsiedzi: różni, lepsi, gorsi i inni, pełna paleta, nawet tandeta.

I raptem zdarzyło się nieszczęście: sąsiad postanowił udać się do sąsiada, właściwie wprosić się, bo ten drugi pierwszemu niechętny. A dlatego niechętny, że - wszyscy to wiedzą - na sumieniu mający i w dodatku, to on sam się wybiera do pierwszego czto nibud’ tam zarosjanić. To znaczy „wziąć, bo mu akurat się przyda”, tzn. mu „przysługuje” i kto nie chce tego słusznego prawa podmiotowego uznać, to ma w dziób na schodach lub gdziekolwiek. Tak było, jest i ma być na schodach.

No więc widziano tego pierwszego na drugim piętrze, jak schodził, ale na niższe półpiętro spadły już tylko zwłoki. Co, jak, dlaczego? Nikt nie chce przyznać. Niby jest śledztwo, ale każdy widzi, że zwyczajnie w głupa lecą. A ten drugi sąsiad, to pewnie nawet łypie, kogo tu by jeszcze … zaprosić.

A bliscy tego pierwszego się podzielili. Ci trzymający tam kasę i władzę coś wyraźnie kręcą. Kto wie,  może popchnęli na tych schodach, albo czymś poręcz wysmarowali? Z daleka czuć smród. W każdym razie, odpychająca ferajna w tym znaczeniu, że lepiej chodzić drugą klatką schodową.

Tak! Póki co, lepiej chodzić drugą klatką schodową. W sklepie „Nie Płacos Davos” zdawkowo kłaniać się, grzecznie odpowiadać o niczym. Przy kamerze patrzeć w inną stronę. Niech się samo najpierw wyprostuje, tzn. wyśmierdzi. Tymczasem, każda wymówka dobra. Na pogrzeb wyśle się kondolencje pocztą. Skoro bowiem u tego pierwszego takie rządy, to lepiej się nie wtrącać. Nie dawać się wciągać, bo smród się przylepi, a skunksy lepiej omijać z daleka.

Rzecz w tym, że tam, gdzie mieszkał ten pierwszy sąsiad, pozostali całkiem porządni ludzie, nawet lubiliśmy ich i moglibyśmy dalej lubić, ale trzeba by do nich przechodzić obok tych skunksów … Nie da rady. Trzeba poczekać, aż ci porządni sami te skunksy wykopią za okno, tj. defenestrują, albo przynajmniej wykastrują gruczoły śmierdzące. Póki smród, nasza chata skraja.

I tak - to skunksy urządziły w bloku nowe stosunki sąsiedzkie.
  
Tekst: orjan
Inspiracja: Don Paddington
Opracowanie: raven59
Na podstawie komentarza do posta z bloga: Toyah'a - http://toyah1.blogspot.com/2011/02/o-dziesieciu-pchnieciach-prosto-w-serce.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz