niedziela, 13 maja 2012

31 lat temu - Uratowała Go Matka Boża



31 lat temu…, szok..., przerażenie…, zawierzenie..., cud…, ocalenie…, ZBAWIENIE.




13 maja 1917 roku, w Fatimie, Najświętsza Maryja Panna, objawia się trojgu pastuszkom i powierza swe Tajemnice…

13 maja 1981 roku, równo 31 lat temu.
Na Placu Świętego Piotra zamachowiec wymierzył broń w Ojca Świętego. 
Wystrzelił.
Kule Jana Pawła II dosięgły.
Ranny Papież, wieziony do szpitala modli się: Maryjo, Matko Moja, Maryjo, Matko Moja…

13 maja 1982 roku, Jan Paweł II pielgrzymuje do Fatimy:
„…We wszystkim, co się wydarzyło, zobaczyłem - stale będę to powtarzał - specjalną opiekę macierzyńską Matki Bożej. I poprzez zbieg okoliczności - a proste zbiegi okoliczności nie istnieją w planach Bożej Opatrzności - dostrzegłem także wezwanie, a być może zwrócenie uwagi na orędzie, które przed 65 laty stąd wyszło za pośrednictwem dzieci z pokornego wiejskiego ludu…”

 
„O mój Boże, wierzę w Ciebie, uwielbiam Ciebie, ufam Tobie i kocham Ciebie z całego serca. Proszę Cię o przebaczenie tym, którzy nie wierzą, nie uwielbiają Ciebie, którzy nie ufają Tobie i którzy Cię nie kochają.”
 
„Przenajświętsza Trójco, Ojcze, Synu i Duchu Święty! Z najgłębszą czcią i żalem za moje grzechy, ofiaruję Tobie drogocenne Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo naszego Zbawiciela obecnego w Najświętszym Sakramencie Ołtarza na całej kuli ziemskiej, jako zadośćuczynienie za grzechy, przez które On sam jest znieważany. Na mocy nieskończonych zasług Jego Najświętszego Serca i przez wstawiennictwo Niepokalanego Serca Maryi, proszę Cię o nawrócenie nieszczęśliwych grzeszników. Amen.”
 
„O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba i dopomóż szczególnie tym, którzy najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia.”
 
„O Jezu z miłości ku Tobie i dla nawrócenia grzeszników, pragnę Ci wynagrodzić za wszystkie zniewagi wyrządzane Niepokalanemu Sercu Maryi.”



„Nie można zrozumieć pontyfikatu bł. Jana Pawła II bez Fatimy. Tajemnica Najświętszej Maryi Panny, objawiona w 1917 roku trojgu pastuszkom w Portugalii, stała się jednym z istotnych rysów tajemnicy Papieża z Polski. W sposób szczególny związek ten objawił się światu dokładnie 30 lat temu, 13 maja 1981 roku. Wpisany w plany Bożej Opatrzności dramat zamachu na Ojca Świętego nieprzypadkowo stał się momentem zwrotnym w historii współczesnego świata, przynosząc Kościołowi niezwykłą łaskę, a światu nadzieję.
Dokładnie rok po zamachu Ojciec Święty przybył do Fatimy, gdzie na placu przed kaplicą Objawień Matki Bożej mówił: "Od dawna przybycie do Fatimy było moim zamiarem. Ale kiedy przed rokiem na placu św. Piotra miał miejsce zamach, gdy odzyskałem świadomość, myśli moje pobiegły natychmiast ku temu sanktuarium, ażeby Sercu Matki Bożej złożyć podziękowanie za uratowanie mnie od niebezpieczeństwa. We wszystkim, co się wydarzyło, zobaczyłem - stale będę to powtarzał - specjalną opiekę macierzyńską Matki Bożej. I poprzez zbieg okoliczności - a proste zbiegi okoliczności nie istnieją w planach Bożej Opatrzności - dostrzegłem także wezwanie, a być może zwrócenie uwagi na orędzie, które przed 65 laty stąd wyszło za pośrednictwem dzieci z pokornego wiejskiego ludu (...)".

To był cud
Był 13 maja 1981 roku. Na plac św. Piotra w Rzymie przybyło ok. 40 tysięcy pielgrzymów, by wziąć udział w cotygodniowej audiencji generalnej. Na początku Jan Paweł II odkrytym samochodem powoli objeżdżał plac pośród żywo reagujących tłumów. Jak zawsze z uśmiechem na twarzy witał się z pielgrzymami, z niektórymi wymieniał kilka słów, błogosławił. Kiedy po raz drugi okrążał plac, dostrzegł małą dziewczynkę. Wziął ją na ręce, pocałował i oddał rodzicom...
W tym momencie na placu rozległy się strzały. Na białej sutannie Papieża z Polski pojawiła się krew. Z grymasem bólu na twarzy Ojciec Święty osunął się na ręce osobistego sekretarza ks. Stanisława Dziwisza. On to po latach będzie wspominał: "Huk był ogłuszający. Naturalnie zrozumiałem, że ktoś strzelał. Ale kto? I zobaczyłem, że Ojciec Święty został zraniony. Chwiał się, ale nie było widać ani krwi, ani ran. Zapytałem: "Gdzie?". Odpowiedział: "W brzuch". Spytałem jeszcze, czy bardzo boli? A on odpowiedział "Tak". Stojąc za Ojcem Świętym, podtrzymywałem go, żeby nie upadł. Półleżał w aucie oparty o mnie i tak dojechaliśmy do ambulansu koło centrum sanitarnego wewnątrz murów watykańskich. Ojciec Święty oczy miał zamknięte, bardzo cierpiał i powtarzał krótkie modlitwy w formie aktów strzelistych. O ile dobrze pamiętam, to najczęściej: Maryjo, Matko moja! Maryjo, Matko moja...".
Na placu zapanowała cisza, przerywana jakimiś pojedynczymi krzykami. Wielu z obecnych na placu wciąż do końca nie wiedziało, co się stało. Jedynie ci, co stali najbliżej Papieża, świadomi byli dramatu. Gdy przez mikrofon podana została wiadomość o zamachu, pośród płaczu rozpoczęła się modlitwa.
Tymczasem o godzinie 17.39 z Bramy św. Anny wyjechała karetka reanimacyjna. Papieski lekarz prof. Renato Buzzonetti musiał podjąć natychmiastową decyzję: czy wieźć Ojca Świętego do pobliskiego szpitala Santo Spirito, czy też do oddalonej od Watykanu o kilka kilometrów kliniki Gemelli, znacznie lepiej przygotowanej na takie wypadki. Karetka ruszyła na sygnale w kierunku tego drugiego szpitala. Jechała bez eskorty, choć była to godzina szczytu i ulice były zablokowane. Jakby tego było mało, po kilkuset metrach przestał działać sygnał dźwiękowy karetki. Kierowca nacisnął więc klakson i w ten sposób przebijał się przez zatłoczone miasto. Gdy wjechał w bramy polikliniki, nikt jeszcze nie zastanawiał się, w jaki sposób kierowca przebył tę drogę w osiem minut, podczas gdy normalnie, bez korków, potrzeba na to około trzydziestu...
W czasie drogi Ojciec Święty bardzo cierpiał i modlił się coraz bardziej słabnącym głosem. Personel szpitala był przerażony widokiem zakrwawionego Jana Pawła II, którego stan był krytyczny. Ojciec Święty stracił trzy czwarte krwi, ciśnienie spadło do stanu alarmującego, puls był prawie niewyczuwalny. Zgon mógł nastąpić w każdej chwili z powodu wykrwawienia. O godz. 17.55 zaczęła się operacja, którą kierował prof. Francesco Crucitti. Nie miał akurat dyżuru, ale - jak wspominał - jakaś siła kazała mu jechać do szpitala. Już w drodze usłyszał o zamachu. "Kiedy wszedłem, narkoza już się zaczęła - opowiadał prof. Crucitti. - Papież spał, a ja miałem skalpel w ręce. Ekipa od nagłych wypadków zrobiła już wszystkie niezbędne zabiegi i miałem już tylko jedną myśl: otwierać, otwierać, nie tracąc ani sekundy. Otwarłem. I zobaczyłem krew, mnóstwo krwi. Było jej może ze trzy litry w jamie brzusznej. Usuwaliśmy ją, aspirując, wycierając i osuszając na wszystkie sposoby, dopóki nie ukazały się źródła krwotoku... Wtedy mogłem się zabrać do tamowania krwawienia (...). Żaden ważny dla życia organ, jak: tętnica główna, tętnica biodrowa czy moczowód, nie zostały naruszone". Przeprowadzający 5-godzinną operację byli zgodni, że tego faktu nie da się wytłumaczyć w sposób naturalny...
W tym samym czasie na placu św. Piotra, gdzie trwała żarliwa modlitwa, gromadziło się coraz więcej ludzi. Wielu z nich wciąż nie mogło uwierzyć w to, co się stało. Wielu z nich przez łzy wpatrywało się w przygotowany dla Ojca Świętego fotel, na którym teraz postawiono wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej. W pewnej chwili podmuch wiatru przewrócił go i wtedy widoczny stał się napis na odwrocie: "Matko Boska, opiekuj się Ojcem Świętym, broń go od złego!".

Dar i zadanie
Fakt, że Jan Paweł II przeżył, zasługuje na miano cudu. Zamachowiec nie był amatorem, a pistolet, z którego strzelał, to narzędzie profesjonalnych morderców: kaliber 9 mm i specjalnie przedłużane naboje. Zdaniem fachowców, kula była śmiertelna. A jednak... Cudownych zdarzeń, jakie towarzyszyły wspomnianemu zamachowi, było wiele. Wszystkie wskazują na nadzwyczajną macierzyńską opiekę Matki Najświętszej nad Papieżem z Polski, tak samo jak fakt, że do zamachu na jego życie doszło 13 maja 1981 roku...

Sześćdziesiąt cztery lata wcześniej o tej samej porze Matka Boża objawiła się dzieciom w Fatimie. Nie była to przypadkowa zbieżność. Na początku 1991 roku ks. kard. Ugo Polletti ujawnił słowa, jakimi zamachowiec Ali Agca powitał Papieża w więziennej celi: "Jak to się stało, że Ojciec Święty ocalał? Wiem, że wówczas dobrze wycelowałem. Wiem, że kula była śmiertelna, a mimo to nie zabiła... Dlaczego? Co to jest, co wszyscy powtarzają: Fatima?".
30 lat przed wyborem na Stolicę Piotrową Papieża z Polski, 22 października 1948 roku, ks. kard. August Hlond, Prymas Polski, na łożu śmierci powiedział:
"Zwycięstwo, jeśli przyjdzie, przyjdzie przez Maryję...".

Jan Paweł II od początku pontyfikatu w swoich przemówieniach i homiliach wielokrotnie powracał do tych słów. Szczególnego znaczenia nabrały one po zamachu na jego życie, który miał miejsce dokładnie w rocznicę pierwszego objawienia Matki Bożej w Fatimie. Wszystko, co zdarzyło się potem, było już tylko potwierdzeniem wspomnianych słów.
Wydarzenia związane z zamachem na Jana Pawła II i "fatimskim cudem" jeszcze się nie zakończyły. Jest wiele płaszczyzn, na których odniesienie do wydarzeń sprzed 30 lat jest aż nadto widoczne. Czy z jego dramatu i "fatimskiego cudu" wyciągnęliśmy wszystkie wnioski?

Sebastian Karczewski”

Nasz Dziennik, Piątek, 13 maja 2011, Nr 110 (4041)

polecam także:

13 maja 1981 r. Niezwykła sekwencja wydarzeń wg Bożego planu

Orędzie fatimskie a Rosja
Maryja wybiera dzieci
Józef Szaniawski: Zamach

Józef Szaniawski: Beatyfikacja


poniedziałek, 5 grudnia 2011

Byłem na obchodach 20-lecia Radia Maryja.


Można było siedzieć wygodnie w fotelu i oglądać transmisję w TV TRWAM. Ja wybrałem udział czynny – pojechałem do Torunia...

Naszą pielgrzymkę na uroczystości 20-lecia Radia Maryja rozpoczęliśmy o 7.30 Mszą Świętą w kościele p.w. Świętego Tomasza Apostoła na warszawskim Ursynowie.
Po mszy i odmówieniu litanii loretańskiej z błogosławieństwem proboszcza ks. prałata Tomasza Jerzego Króla wyruszyliśmy do Torunia.
Czas przejazdu uprzyjemnialiśmy modlitwami, śpiewem m.in. „godzinki” i wysłuchaniem homilii ks. bpa. Wiesława Meringa wygłoszonej 9 października br. w Katedrze Włocławskiej:
„…Nie umieliśmy obronić godności krzyża latem 2010 roku, ale nauczyliśmy się czegoś: strachliwość, tchórzostwo, bierność, święty spokój, zapominanie o najbiedniejszych i najzwyklejszych ludziach, odnoszenie się do nich z pogardą nie jest zachowaniem godnym chrześcijan…”,
/…/
„…Módlmy się zatem za Kościół, módlmy się za księży. Wiemy, że nie są idealni, ale wychodzą z tych samych rodzin, z których wychodzimy wszyscy. Nie rodzą się na wierzbach ani nie przynoszą ich bociany. Potrzebują modlitwy, potrzebują serdeczności i ciepła. Potrzebują pomocy tak jak każdy człowiek. Nie są inni. Nie ma podziału: ta matka będzie rodziła tylko księży, a ta zwykłych ludzi. Jesteśmy zwykłymi ludźmi. Tylko moc sprawowania sakramentów i głoszenia słowa została złożona w nasze ludzkie i nieudolne ręce…”.

Do Torunia dojechaliśmy około godz. 12. Pierwsze kroki skierowaliśmy do siedziby Radia Maryja i TV Trwam.
Nie byliśmy tam jedynymi gośćmi. Wszyscy z zainteresowaniem mogli zobaczyć miejsce skąd rozchodzi się ten donośny i ważny głos dla sporej części Polaków w kraju i zagranicą.
 
Po zwiedzaniu i chwili modlitwy w kaplicy zlokalizowanej w budynku radia wyruszyliśmy do siedziby Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej.


















Zabudowania i teren otaczający szkołę robią wrażenie. Wewnątrz sale wykładowe i pomieszczenia pracowni specjalistycznych, nowoczesne, bogato wyposażone. Ja zwróciłem szczególną uwagę na pomieszczenia w którym mieści się studio radiowe, w którym młodzi studenci, przyszli dziennikarze mogą się uczyć przyszłego zawodu dziennikarza radiowego. W szkole dyżurowali studenci, którzy oprowadzali nas po pomieszczeniach i odpowiadali na pytania nurtujące zwiedzających. W szkole katolickiej nie mogło oczywiście zabraknąć kaplicy…
 
Po zwiedzaniu szkoły prosta droga na miejsce obchodów 20-lecia – kościół Św. Józefa wraz zabudowaniami klasztoru Redemptorystów przy ul. Św. Józefa.


















Na miejsce dotarliśmy krótko przed godz. 15. z przygodami, ponieważ ze względu na ilość autokarów z pielgrzymami, nie można było podjechać pod same zabudowania i ostatni odcinek ok. 1 kilometra przyszło nam pokonać pieszo.
Po dotarciu do kościoła okazało się, że jest on już szczelnie wypełniony tłumem pielgrzymów, tak że „przysłowiowej szpilki nie było gdzie włożyć”.
Obok zabudowań kościoła i klasztoru rozstawione były ogromne namioty w których, na telebimach, można było śledzić przebieg uroczystości.
 
W jednym z nich na stoiskach można było kupić interesujące lektury religijne i nie tylko.
Przed rozpoczęciu mszy świętej, stoiska przykryto (nie było więc konieczności „wypędzania kupców ze świątyni”) i wszyscy w skupieniu uczestniczyliśmy w Mszy Świętej.
W trakcie mszy odczytany został list Ojca Świętego Benedykta XVI:
„…Niech dzieło Radia Maryja zaowocuje trwałym zwycięstwem dobra nad złem i przyczynia się do dobra wielu chrześcijan i całego waszego kraju…”  - napisał m.in. Ojciec Święty

Homilię wygłosił abp. Sławoj Leszek Głódź.Przygotowując relację zastanawiałem się jaki jej fragment wybrać jako esencję na którą był chciał zwrócić uwagę. Tu miałem kłopot, ponieważ cała homilia to jedna esencja, każde zdanie jest ważne. I te o historii powstania Radia Maryja, przeciwnościach jakim musiano sprostać na samym początku trudnej drogi powstawania i pierwszych jego lat. O roli jaką odegrał w tym ojciec Tadeusz Rydzyk, o wsparciu jakiego udzielał radiu Ojciec Święty bł. Jan Paweł II, o przeciwnikach radia obecnych w samym zakonie redemptorystów jak i Kościele Katolickim w Polsce, o przeciwnikach spoza Kościoła, również spośród przedstawicieli innych mediów, czy dziennikarzy – tzw. „wolnych mediów”. Warto zapoznać się z całym kazaniem – ja nie podejmuję się dokonywać z niego wyjątków, niech starczy te główne wartości Radia Maryja wymienione przez księdza arcybiskupa:
„…O wartości Radia Maryja, wiemy najlepiej my, jego odbiorcy, jego słuchacze. To do nas, kierowana jest jego posługa. I dlatego mamy największe prawo do je oceny, do wyrażenia własnych opinii.
Oto pierwszy motyw tej wdzięczności. Radio Maryja to radio modlitwy, radio liturgii. Niosą ją radiowe fale: Jutrznia, Godzinki, Msza święta, Anioł Pański, Koronka do Bożego Miłosierdzia, Kompleta wieczorna. W ciągu godzin dnia przewijają się paciorki różańca, rozbrzmiewa modlitwa. "Dzięki ci, Radio Maryja, że na drogach każdego dnia przystajesz na stacjach modlitwy.
Motyw drugi: posługa Słowa. Przepowiadanie, komentowanie, objaśnianie. Objaśnianie Bożego i słów Pisma Świętego, w których przecież i Kościół, i my wierni, odczytujemy świadectwo prawdy, źródło naszej duchowej mocy….”
„…Motyw kolejny. Posługa Radia Maryja polskiej Ojczyźnie i Narodowi. Jego drodze tu i teraz. Przyszłości, która z niej wyrasta. Temu, co tworzy jego duchowość, religijność, kulturę. Wspólnotowemu i obywatelskiemu życiu Polaków. To rozległy i wielostronny zakres. Różnorodny w formie. Dziś szczególnie potrzebny. Kiedy Polski zda się, że ubywa, bo dwa i pół miliona młodych ludzi przed 30. rokiem życia jest poza granicami kraju, szczególnie w Anglii, Irlandii, Szwecji. I oni są też słuchaczami nawet jeśli oficjalnie o tym nie mówią.
Radio Maryja swój ewangeliczny przekaz adresuje do ludzi narodu, utrwalając tożsamość, historyczną pamięć, dziedzictwo religijne, kulturalne, cywilizacyjne. Kod symboli i znaczeń, które potrafi odczytać i zrozumieć tylko ten, kto się w tym narodzie ukształtował, jego istotę i ducha rozpoznał.
Radio Maryja czyni też wiele aby postawić tamę historycznej amnezji i narodowemu nihilizmowi. To Radio ludzi, którzy często daleko od rogatek wielkich metropolii żyją w przyjaźni z Bogiem, we wspólnocie Kościoła, ludzie naszej ojczyzny zamieszkali gdzieś z zapadłych wsiach, lasach, zapomniani, zharowani, umęczeni, nikomu niepotrzebni, ot takie "Moherowe berety", które jeszcze dadzą radę dojść do Kościoła…”,
„…Więc mówimy i też mówię już chyba szósty raz: "Dość tej recydywy!". "Podnieście głowy i nabierzcie ducha". I Radio Maryja, czego chciałbym życzyć, winno więcej dodawać ducha nadziei, radości, bo czasem odnosi się wrażenie, że się pcha w taki stan depresyjny. Nie wiem, może się mylę, oby tak było. Co prawda trzeba bronić Chrystusowego Krzyża, który z polskiej przestrzeni publicznej chcą usunąć janczarzy neobolszewi, która zaczyna... Pokolenie nasze przeżyło bolszewie, więc wie co to jest i neobolszewia... która zaczyna podnosić głowę, jątrzyć, atakować, burzyć ład polskiego życia. Nam trzeba budować dom, dom by był naszym domem, Kościół który jest naszym domem, naszą matką. To przecież z początkiem adwentu rozpoczynamy, z tym hasłem, nowy rok liturgiczny, " Kościół naszym domem". ..”.
I te słowa kończące:
„…"Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi". Wnoście do wszystkich domów, tam gdzie dochodzi głos Radia Maryja, nadzieję, radość i Ducha nie gaście. I życzę najserdeczniej, niech w najdłuższe lata, znaczone kolejnymi rocznicami i jubileuszami fale radiowe Radia Maryja niosą to pozdrowienie, które wyraża naszą wiarę, naszą tożsamość, naszą ojczyznę.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!
"To jest droga, idźcie nią!" Amen. ”
Podkreślam – cała homilia jest wielce znacząca i warta zapoznania, zamieściłem ją tutaj, w wersji pisanej, audio jak i przekazu wideo. Wszystkim polecam.

Po tej uczcie duchowej nadszedł czas powolnego zbierania się do powrotu.
W samym kościele już się rozluźniło i była możliwość podejścia w pobliże ołtarza.


Chwila modlitwy i wymarsz do autobusu .

Droga powrotna upłynęła nam na wspólnym odmówieniu Apelu Jasnogórskiego i Różańca Świętego.
Do Warszawy przyjechaliśmy przed północą. Pełni wrażeń i z dobrze podładowanymi „akumulatorami”. Już myślimy o wyjeździe na jubileuszową 20-stą Pielgrzymkę Radia Maryja na Jasną Górę w przyszłym roku. Będziemy tam na pewno.

Zdjęcia własne.

środa, 30 listopada 2011

Przemówienie Pana Prezydenta ...


…Rozglądając się wokół, widzimy, że "postępowcy" wszelkiej maści prowadzą systematyczny i coraz bardziej jawny atak na nasze społeczne wartości i cnoty. Patriotyzm jest przedstawiany jako szowinizm….

„…Wspólna jest nam troska o coraz szybciej rozpadający się system wartości, który jeszcze do niedawna charakteryzował, a właściwie definiował naszą cywilizację, nasz krąg kulturowy, świat, który nazywamy Zachodem, naszą Europę, do której należymy i zawsze należeliśmy. (...)
Jako prezydent staram się o tych zjawiskach mówić, ostrzegać i walczyć z nimi, wobec nich nie milczeć. Jestem przekonany, że liczba przekonanych, że oddawanie pola i defensywa do niczego nie prowadzi, tak u nas, jak i na świecie, wyraźnie rośnie. (...) Dlatego uznałem za istotne publiczne zaprezentowanie refleksji nad rzeczywistym zagrożeniem, któremu nasze tysiącletnie państwo, jako część cywilizacji chrześcijańskiej, obecnie stawia czoła. (...) Rozglądając się wokół, widzimy, że "postępowcy" wszelkiej maści prowadzą systematyczny i coraz bardziej jawny atak na nasze społeczne wartości i cnoty. Patriotyzm jest przedstawiany jako szowinizm. Państwo demokratyczne traktuje się jak przebrzmiałą instytucję, którą trzeba poświęcić na rzecz ponadpaństwowych organizacji, które nigdy nie będą mogły uzyskać legitymizacji demokratycznej…”


Chciałoby się zawołać – „TAK Panie Prezydencie
Oto człowiek właściwy na właściwym miejscu. Prezydent – prawdziwy reprezentant suwerennego, niepodległego Państwa, usta Narodu który godnie reprezentuje.
Chciałoby się zawołać Prezydencie Polski !
Wypowiadasz słowa, które od dawna krzyczą nasze myśli !

Ale my nie mamy prezydenta…

Ów, którego nazywają tym mianem, jest tylko rezydentem Pałacu Namiestnikowskiego, strażnikiem Żyrandola, mieszkańcem Belwederu.

To człek, który nie umie powtórzyć roty przysięgi zgodnej z treścią wymaganą Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej.

Wobec tego - czyje to są słowa przytoczone wyżej?

Kto to powiedział?

To Vaclav Klaus – Prezydent Republiki Czeskiej…

Pilnujcie Go Czesi – jak źrenicy oka. !

Chrońcie Go Bracia, dobrze Go chrońcie …



Zdjęcie: www.gazetaprawna.pl


niedziela, 13 listopada 2011

Marsz Niepodległości - słowem i obiektywem uczestnika. 11.11.2011 r.

Byłem na Marszu Niepodległości - zdjęcia, komentarz a na końcu pytania, które trzeba zadać.
 



W okolice Placu Konstytucji dotarłem tuż przed godz. 15

Na skrzyżowaniu ulic Waryńskiego i Nowowiejskiej dwa radiowozy a w oddali widać...

... ustawiające się czoło Marszu (pośrodku zdjęcia poseł Artur Górski)
Z oddali dobiegały odgłosy petard. Postanowiłem przemieścić się w pobliże tych dzwięków.
Przeciskając się w odwrotnym kierunku, niż formujący się w marsz tłum, dotarłem do skrzyżowania Placu Konstytucji i zachodniej części ulicy Koszykowej.

Tu kordon policji odgradzał uczestniów Marszu od ulicy Marszałkowskiej.



Na Plac Konstytucji po stronie zachodniej zaczęły powoli wkraczać oddziały policji wspierane armatkami wodnymi. Uczestników Marszu Niepodległości już prawie tutaj nie było.
Tymczasem po stronie wschodniej Placu Konstytucji - odzielonej ode mnie barierkami - trwała kanonada petard i grad kamieni spadający na policję....
Tu, policja przypuściła szturm na atakujących ją zadymiarzy:

Nic tu po mnie - robi się na prawdę niebezpiecznie. Postanowiłem przemieścić się do kolumny Marszu, króry w międzyczasie ruszył spod stacji Metro Politechnika w stronę Ronda Jazdy Polskiej:


A na Rondzie Jazdy Polskiej główna - najdłuższa Biało-Czerwona:

w całej okazałości od góry i od dołu...

Ruszyliśmy dalej, ulicą Waryńskiego w kierunku ul. Boya:

Ale w ulicę Boya marsz nie skręcił, skierowano nas w ulicę Goworka a następnie w ulicę Spacerową:

By - po dotarciu do skrzyzowania z ulicą Gagarina - skręcić w lewo w ulicę Belwederską.
W tym momencie przed nami: Ambasada Federacji Rosyjskiej, Belweder, Kancelaria Premiera i cel główny: Plac na Rozdrożu z pomnikem Romana Dmowskiego.
Marsz przeszedeł obok Ambasady bez jakiejkolwiek reakcji. No, może poza odśpiewaniem Roty - bez specjalnego zainteresowania Ambasadą.
W marszu obok dorosłych, mniej lub bardziej dojrzałych, również ci najmniejsi - dzielnie na piechotę i "na kołach":

Belweder tłum potraktował podbnie jak Ambasadę - ignorując tak budynek jak i aktualnego mieszkańca.

Niestety nie było też zbyt wielkiego zainteresowania stojącym obok Belwederu pomnikiem Marszałka Piłsudskiego. Organizatorzy Marszu w tym przypadku nie stanęli na wysokości zadania. Choć gdzieniegdzie słychać było "Pierwszą brygadę"...
Ktoś z tłumu złożył u "stóp" Marszałka okazały wieniec. Dopisali za to motocylkliści - uczestnicy Rajdu Katyńskiego.
Marszałek pozostał niewzruszony w swym majestacie:

Za to pod Kancelarią Premiera - rozświetloną (nie ma co ukrywać) przepięknym blaskiem biało-czerwonej barwy światłami - skandowania nieprzychylnych haseł i gwizdów nie było końca.... . Z tego wszystkiego nawet nie zrobiłem zdjęcia Kancelarii ochranianej kordonem policji w pełnym rynsztunku.
I tak dotarliśmy do Placu na Rozdrożu, pod sam pomnik Romana Dmowskiego mnie i mi towarzyszącym - ze względu na tłum - nie udało się podejść.
Postanowiliśmy przejść, na jego tyłach, tak aby stanąć do pomnika twarzą ale od strony al. Armii Ludowej....
Przechodząc obok ostatnich budynków al. Szucha natknęliśmy się na kordon policji tuż przed jego niespodziewanym przemieszczeniem się na Plac na Rozdrożu:


Po chwili szpaler ruszył - biegiem - wraz z towarzyszącymi im (w sumie ) trzema polewaczkami:


Zapewniam was, nie było to przyjemne uczucie. Nie było ich mało....

W chwilę później przejechały wozy straży pożarnej. A z tyłu zostały kolejne odwody:


Po pewnym czasie - w ferii wybuchów petard, sygnałów dźwiękowych samochodów policyjnych - dotarł do nas komunikat policji o rozwiązaniu zgromadzenia i nakazie opuszczenia miejsca.

I tak nie udało nam się zapalić znicza pod pomnikiem Romana Dmowskiego....
Przyjdzie to zrobić dzisiaj.


PS.
Po powrocie do domu dowiedziałem się, że przyczyną rozwiązania zgromadzenia było podpalenie dwóch samochodów należących do stacji TVN24 i TVN-Meteo. Obok stał również samochód Polskiego Radia, który zdążył wcześniej odjechać. Co tam robił samochód TVN-Meteo? Czyżby właśnie Plac Na Rozdrożu był tym wybranym miejscem aby podać prognozę na następny dzień?
Tak się zastanawiam, dlaczego samochody te stały na chodniku na wiadukcie - nad Trasą Łazienkowską? Kto wydał zgodę na złamanie przepisów ruchu drogowego przez kierujących tymi pojazdami? Dlaczego policja, która podobno osłaniała te samochody w pewnym momencie wycofała się umożliwiając prowokatorom dokonanie aktów wandalizmu?
Czy może ten właśnie pretekst był potrzebny do tego aby rozwiązać legalną demonstrację, która i tak, w ciągu kilkudziesięciu minut, rozwiązała by się sama?
Może ten kończący akcent był niezbędny aby móc nie pokazywać spokojnego przemarszu kilkudziesięciu tysięcy polskich patriotów świętujących odzyskanie prawdziwej niepodległości po ponad z górą stu latach zaborów?
Czy może dlatego marsz nie przeszedł trasą planowaną ale skierowano go trasą obok Ambasady Federacji Rosyjskiej, Belwederu i Kancelarii Premiera aby tam doszło do sprowokowania ataków na te budynki ?
Czy - skoro tam nie doszło do żadnych ekscesów - konieczny był jakiś inny, mocny, kończący akcent?

czwartek, 10 listopada 2011

Czy krzyż w miejscu publicznym narusza prawa niechrześcijan?



„…nie chodzi tylko o krzyż, chodzi także o napięcie pomiędzy prawami jednostki a zbiorową tożsamością…”

 




„Usunięcia krzyża z sali obrad Sejmu domaga się Ruch Palikota. "W naszym przekonaniu nie ma wątpliwości, że krzyż nie powinien wisieć w Sejmie…” - mówił na środowej konferencji prasowej w Sejmie poseł Ruchu Roman Kotliński…”.
„Klub PiS złożył w środę (…) projekt uchwały ws. ochrony krzyża na sali obrad.  (…)  uchwała ma zamknąć dyskusję toczoną w Sejmie na ten temat oraz nałożyć obowiązek ochrony krzyża na sali sejmowej - na straż marszałkowską i organy Sejmu.”:  (http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/365892,ruch-palikota-zlozyl-wniosek-ws-usuniecia-krzyza-pis-odpowiada-uchwala.html).


Czy krzyż w miejscu publicznym (np. w Sejmie) narusza prawa niechrześcijan?
W swoim wystąpieniu, w sprawie krzyża we włoskiej szkole przed Wielką Izbą Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu,  prof. Joseph Weiler powiedział m.in.:

„…W tym procesie nie chodzi tylko o krzyż, chodzi także o napięcie pomiędzy prawami jednostki a zbiorową tożsamością…”,

„…w interesie demokracji jest społeczna spójność, poczucie, że należymy do jednego narodu. Tam, gdzie nie ma poczucia, że stanowimy demos, nie może być demokracji. Tak więc państwo i jego symbole są podstawowymi elementami demokracji.
Problem polega na tym, że wiele spośród naszych symboli państwowych - ze względu na historię Europy, historię od setek, tysięcy lat związaną z chrześcijaństwem - ma także swój wymiar religijny. Historii nie da się wymazać. Krzyż jest oczywiście najbardziej widocznym przykładem, pojawiającym się na niezliczonych flagach, herbach, budynkach, pieniądzach itd.  Nie jest tak, że krzyż jest wyłącznie symbolem narodowym, jak utrzymują niektórzy. To nonsens. Krzyż jest symbolem i narodowym, i religijnym. Nie jest to także wyłącznie symbol religijny. W wielu krajach, pewnie nie wszystkich, jest to także symbol narodowy. I jedno, i drugie. I jest to zrozumiałe…”,

„…tolerancja wobec innych nie może się zmienić w nietolerancję wobec czyjeś tożsamości.
(…) nie powinna odgórnie zmieniać usprawiedliwionych oczekiwań, by państwa zagwarantowały pozytywną i negatywną wolność religijną w nieusprawiedliwioną i niepokojąca propozycję, by państwo samo wyrzekło się części swej tożsamości kulturowej tylko dlatego, że artefakty tej tożsamości mogą być religijne albo mogą mieć religijne pochodzenie…”,

„…Dziś podziały społeczne nie dotyczą chrześcijan i żydów. Nie dotyczą protestantów i katolików. Dotyczą one on wierzących i niewierzących…”,
  
„…nawet w demokracji, nawet w liberalnej demokracji, religia może być częścią życia publicznego, zważywszy, że potrafimy jednocześnie szanować wolność do i od religii…”,
„…W stanowisku świeckim nie ma niczego neutralnego. Nie mówię, że ono jest złe, ale ono nie jest neutralne. Świat jest podzielony. Z jednej strony mamy tych, którzy wierzą, że religia jest sprawą prywatną, a z drugiej strony tych, którzy wierzą, że religia może mieć swoje miejsce w przestrzeni publicznej…”
„…Świeckość nie jest bardziej neutralna niż światopogląd religijny. Jak rozwiązać ten węzeł? Ucząc tolerancji. Francuzi z ich pustą ścianą muszą zawrzeć w swoich programach szkolnych naukę tolerancji dla wierzących i innych religii. Kraje, takie jak Włochy, które wybierają krzyż jako część swej tożsamości i samoświadomości, muszą uczyć swoje dzieci szacunku do tych, co nie wierzą. Do tych, którzy są agnostykami i ateistami. Francja z krzyżem na ścianie nie jest Francją. Włochy bez krzyża na ścianie nie są Włochami. Nie zmieniajmy tego.”


O wyroku Trybunału informowałem w marcu (tutaj)


„…
my, Naród Polski - wszyscy obywatele Rzeczypospolitej,
zarówno wierzący w Boga
będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna,
jak i nie podzielający tej wiary,
a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł,
równi w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego - Polski,
wdzięczni naszym przodkom za ich pracę, za walkę o niepodległość okupioną
ogromnymi ofiarami, za kulturę zakorzenioną w chrześcijańskim dziedzictwie Narodu
i ogólnoludzkich wartościach,
nawiązując do najlepszych tradycji Pierwszej i Drugiej Rzeczypospolitej,
zobowiązani, by przekazać przyszłym pokoleniom wszystko, co cenne
z ponadtysiącletniego dorobku,
…”


 
Pięćdziesiąt kilka lat rządów sowieckiej agentury w Polsce nie może być usprawiedliwieniem dla usuwania krzyża z przestrzeni publicznej:
„Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem, Polska jest Polską a Polak Polakiem”.

Chyba, że uznamy że Rzeczypospolita Polska niczym nie różni się od Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej… .

Ale to by znaczyło, że walka o niepodległość Rzeczypospolitej Polskiej - spadkobierczyni Piastów, Jagiellonów, I i II Rzeczypospolitej jeszcze się nie zakończyła.


 


 
Czy krzyż w miejscu publicznym narusza prawa niechrześcijan?
Oto pełna odpowiedź prof. Josepha Weilera, nowojorskiego profesor prawa międzynarodowego i konstytucyjnego, a zarazem praktykującego Żyda wygłoszona przed Wielką Izbą Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu podczas rozprawy w sprawie krzyża we włoskiej szkole. Prof. J. Weiler w obronie krzyża przed Trybunałem wystąpił z jarmułką na głowie.

(Tłumaczenie wystąpienia za portalem gosc.pl.
Polecam przeczytanie całego tekstu a osobom znającym język angielski w stopniu dostatecznym zapoznanie się z zapisem wideo – naprawdę warto)



 „(…)  W tym procesie nie chodzi tylko o krzyż, chodzi także o napięcie pomiędzy prawami jednostki a zbiorową tożsamością, między rolą sądów a rolą demokratycznych instytucji politycznych, napięcie między wspólnymi wartościami, które wspiera system konwencji (Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (EKPC) - przyp. jdud) a bogatą różnorodnością, jaka charakteryzuje europejski pejzaż prawny.
W swej decyzji (w pierwszej instancji – przyp. jdud) izba wyraziła trzy kluczowe zasady, w tym dwie, z którymi interweniujące państwa (które reprezentował przed ETPC prof. Weiler - przyp. jdud) zdecydowanie się zgadzają i jedna, z którą zdecydowanie się nie zgadzają. Zgadzają się, że konwencja gwarantuje jednostce wolność do religii i od religii - pozytywną i negatywną wolność religijną - nikt nie powinien być zmuszany do jakichkolwiek praktyk religijnych. I zdecydowanie zgadzają się, że istnieje potrzeba, by w klasach naszych szkół prowadzono edukację na rzecz tolerancji i pluralizmu.
Jednak izba wyartykułowała także zasadę neutralności. Zacytuję: ‘Obowiązek neutralności i bezstronności państwa jest nie do pogodzenia z jakąkolwiek przynależną mu władzą wartościowania przekonań religijnych czy sposobów ich wyrażania’. Z tego założenia nieuchronnie wypływa wniosek: obecność krzyża na ścianie w klasie jest wyraźnie przejawem wartościowania przekonań religijnych, chrześcijaństwa, dlatego stanowi naruszenie (praw).
Jednakże, wedle naszego przedłożenia, takie sformułowanie zasady neutralności opiera się na dwóch błędach pojęciowych, które podważają prawidłowość wniosków.
Pierwszy błąd pojęciowy polega na braku rozróżnienia pomiędzy prywatnymi prawami a publiczną tożsamością. Rzeczywiście, zgodnie z systemem konwencji (EKPC), wszystkie jej państwa-strony muszą gwarantować indywidualną wolność religijną, w tym wolność od religii. Obowiązek ten odpowiada wspólnym dla całej Europy wartościom konstytucyjnym. W tym sensie jesteśmy jednomyślni. We wszystkich naszych krajach szanowana musi być wolność religii i wolność od religii.
Jest ona jednak równoważona przez dopuszczalną w myśl konwencji swobodę, dotyczącą miejsca religii, dziedzictwa religijnego i religijnych symboli w określeniu wspólnej tożsamości narodu, państwa i jego sfery publicznej.
Wyjaśnię teraz, na czym ta swoboda polega.
Z jednej strony, są państwa-strony (konwencji), w których świeckość (laïcité) należy ściśle do definicji państwa - jak we Francji, w art. 1 jej konstytucji; w których rzeczywiście, w myśl zasady świeckości, państwo nie może wspierać czy promować symboli religijnych w przestrzeni publicznej. Laïcité jako doktryna polityczna, zakłada, że religia jest sprawą, należącą do sfery prywatnej; że jest to sprawa prywatna.
Jednakże, tuż za kanałem La Manche mamy Anglię - używam tego określenia rozmyślnie - w której istnieje państwowy kościół narodowy, the Church of England; w której głowa państwa jest też głową kościoła, w której przywódcy religijni są z urzędu członkami władzy ustawodawczej, w której krzyż widnieje na fladze i której hymn narodowy jest modlitwą do Boga o zwycięstwo i sławę. Czasem Bóg jej nie wysłuchuje, jak to miało miejsce niedawno w RPA podczas meczu piłki nożnej (gdy Anglia przegrała na mundialu z Niemcami 4:1 – przyp. jdud). Ze swą ścisłą definicją państwa jako państwa z kościołem państwowym, ze swą ścisłą ontologią, określeniem, czym jest Anglia i kim jest Anglik, Anglia byłaby państwem, łamiącym wymagania trybunału. Bo jak moglibyśmy utrzymywać, że wszystkie te symbole, które wymieniłem - głowa państwa, głowa kościoła, krzyż, hymn itd. - nie stanowią przejawów wartościowania przekonań religijnych?
W Europie istnieje ogromna różnorodność regulacji, dotyczących kościołów państwowych. Ponad połowa ludności Europy żyje w państwach, których nie da się opisać jako świeckie. Więc, konsekwentnie, państwo i jego symbole mają swoje miejsce w publicznej oświacie.
Mają i powinny je mieć. Ponieważ w interesie demokracji jest społeczna spójność, poczucie, że należymy do jednego narodu. Tam, gdzie nie ma poczucia, że stanowimy demos, nie może być demokracji. Tak więc państwo i jego symbole są podstawowymi elementami demokracji.
Problem polega na tym, że wiele spośród naszych symboli państwowych - ze względu na historię Europy, historię od setek, tysięcy lat związaną z chrześcijaństwem - ma także swój wymiar religijny. Historii nie da się wymazać. Krzyż jest oczywiście najbardziej widocznym przykładem, pojawiającym się na niezliczonych flagach, herbach, budynkach, pieniądzach itd.  Nie jest tak, że krzyż jest wyłącznie symbolem narodowym, jak utrzymują niektórzy. To nonsens. Krzyż jest symbolem i narodowym, i religijnym. Nie jest to także wyłącznie symbol religijny. W wielu krajach, pewnie nie wszystkich, jest to także symbol narodowy. I jedno, i drugie. I jest to zrozumiałe. Są uczeni, Wysoki Trybunale, którzy twierdzą, że flaga Rady Europy z dwunastoma gwiazdami odbija tę samą dwoistość: religijną i świecką.
Ale zostawmy krzyż na boku.
Wyobraźmy sobie angielską klasę szkolną, w której wisi portret królowej Anglii. Monarchini. Ten portret, tak jak krzyż, przedstawia dwie rzeczy. Przedstawia głowę państwa, a także tytularną głowę Kościoła Anglii. Trochę jakby papieża. Czy moglibyśmy zaakceptować sytuację, w której uczeń czy uczennica wchodzi do swojej klasy i mówi: ‘Z powodu  mojego prawa do wolności religijnej, bo jestem - powiedzmy - katolikiem, a nie anglikaninem, nie protestantem, bo jestem żydem, bo jestem muzułmaninem  albo z powodu moich ateistycznych przekonań, proszę usunąć portrety królowej Anglii z mojej klasy’? Nie sądzę. Nie sądzę.
Można by iść dalej. Czy można byłoby zakazać umieszczenia konstytucji Irlandii w irlandzkich klasach albo niemieckiej konstytucji w niemieckich klasach? Albo czy można byłoby zakazać czytania konstytucji Irlandii w irlandzkich klasach i konstytucji Niemiec w niemieckich klasach, bo w irlandzkiej konstytucji, w jej preambule, jest odwołanie do Świętej Trójcy i Pana Jezusa Chrystusa, a niemiecka konstytucja zaczyna się od słów: „Naród niemiecki świadomy swej odpowiedzialności przed Bogiem…”
Oczywiście, nie możemy wymagać od uczniów, by angażowali się w praktyki religijne. Jeśli w brytyjskiej szkole śpiewamy hymn narodowy, powinniśmy oczywiście pozwolić, by uczeń nie śpiewał: „God Save the Queen”, jeśli wymienianie imienia Boga narusza jego czy jej wrażliwość. Ale nie możemy wymagać od wszystkich pozostałych uczniów, żeby nie śpiewali hymnu.
Europejska regulacja, gwarantująca indywidualną wolność do religii i od religii, w połączeniu z szeroką różnorodnością układania relacji państwa w sferze publicznej, stanowią wielką lekcję pluralizmu i tolerancji.
W Europie każde dziecko, ateista czy agnostyk, chrześcijanin, muzułmanin i żyd, uczy się, że elementem europejskiego dziedzictwa jest z jednej strony osobiste prawo jednostki do wolności wyznania - oczywiście w ramach granic wyznaczonych przez prawa innych osób i porządek publiczny - oraz prawo do braku wyznania. Wyznawanie czy niewyznawanie jakiejś religii nie może stanowić warunku sprawowania urzędu publicznego itd.
Jednocześnie elementem pluralizmu i tolerancji w Europie jest to, że akceptuje się w niej i szanuje i Francję, i Anglię, i Szwecję, która sama zrezygnowała z religii państwowej, i Danię, w której wciąż istnieje kościół oficjalny, Kościół luterański, i Grecję, i Włochy - wszystkie te państwa mają bardzo różne sposoby publicznego uznawania cenionych symboli religijnych przez państwo i w przestrzeni publicznej. Ta różnorodność, te rozbieżne tradycje, ich akceptacja i poszanowanie, w rozumieniu art. 2 (nie jest jasne, o jaki artykuł chodzi - przyp. jdud), należy do tolerancji i pluralizmu, których chcemy uczyć nasze dzieci.
Wysoki Trybunale, nie daj się jednak zwieść. W wielu tych nieświeckich państwach znaczna część społeczeństwa, być może większość, nie jest już wierząca. A przecież trwały związek religijnych symboli z przestrzenią publiczną i z państwem jest akceptowany przez część niewierzącą jako część narodowej tożsamości. Jestem pewien, że tysiące, dziesiątki tysięcy śpiewających „God Save the Queen” nie wierzy w Boga. Ale byliby urażeni, gdyby ktoś przyszedł i powiedział: „Musicie zmienić brytyjski hymn narodowy”. To część ich tożsamości, ich bycia Brytyjczykami.
Może się zdarzyć, że któregoś dnia Brytyjczycy czy Anglicy zmienią zdanie, postanowią znieść kościół państwowy, zmienić hymn, flagę itd. Mają do tego demokratyczne i konstytucyjne prawo. Ale to należy do nich, a nie do tego Wysokiego Trybunału. A konwencja z pewnością nie wymaga, aby to uczynili.
Włochy mają prawo być i stać się państwem świeckim. Ale nie sądzę, żeby ten trybunał powinien być angażowany do interpretowania włoskiej konstytucji i nakładania na Włochy konstytucyjnych ograniczeń. Zostawmy to Włochom. Włochy, jeśli chcą, mogą być państwem świeckim. Jednak to, czego Lautsi (osoba, która zaskarżyła do Strasburga obecność krzyża we włoskiej szkole – przyp. jdud) domaga się od tego trybunału, to nałożenie na Włochy obowiązku, by były państwem świeckim. Tak być nie może. To nie jest prawidłowa interpretacja konwencji. Europejska Konwencja Praw Człowieka nie nakłada na swych sygnatariuszy obowiązku wprowadzenia państwa świeckiego.
W dzisiejszej Europie kraje otworzyły swe granice dla wielu nowych mieszkańców i obywateli. Powinniśmy objąć ich gwarancjami konwencji. Jesteśmy winni okazać im życzliwość i przyzwoitość, nie dyskryminować ich. Ale tolerancja wobec innych nie może się zmienić w nietolerancję wobec czyjeś tożsamości.
Konwencja nie powinna odgórnie zmieniać usprawiedliwionych oczekiwań, by państwa zagwarantowały pozytywną i negatywną wolność religijną w nieusprawiedliwioną i niepokojąca propozycję, by państwo samo wyrzekło się części swej tożsamości kulturowej tylko dlatego, że artefakty tej tożsamości mogą być religijne albo mogą mieć religijne pochodzenie.
Stanowisko, jakie w tej sprawie zajęła izba (w pierwszej instancji – przyp. jdud), nie jest wyrazem pluralizmu, za którym się opowiada. Jest wyrazem wartości państwa świeckiego. Szanuję państwo świeckie. Szanuję ludzi, którzy chcą żyć w państwie laickim. Ale szanuję też ludzi, którzy nie chcą żyć w państwie świeckim.
Aby rozciągnąć zasadę świeckości na wszystkie państwa-strony konwencji, należałoby - z całym szacunkiem - dokonać amerykanizacji Europy. Amerykanizacji pod dwoma względami: przede wszystkim wprowadzić jeden ustrój dla wszystkich (państw) w miejsce dumnej - słusznie dumnej - tradycji konstytucyjnej różnorodności. I po drugie, wprowadzić ścisły, amerykański model rozdziału Kościoła i państwa, jak gdyby narody Europy, które nie są świeckie - Anglicy, Maltańczycy, Grecy i wiele innych - nie mogły mieć pewności, że - nawet jeśli nie wybrały państwa świeckiego  - mogą żyć w zgodzie z zasadą tolerancji, pluralizmu i niedyskryminacji, które są częścią europejskiej tradycji
Europa, wedle konwencji, to unikalna równowaga pomiędzy wolnością jednostki do i od religii oraz zbiorową swobodą określania państwa i narodu za pomocą religijnych symboli, a nawet oficjalnego wyznania. Konstytucyjnym instytucjom demokratycznym powierzamy określanie naszej sfery publicznej i powszechnego systemu oświatowego. Sądom, w tym temu Dostojnemu Trybunałowi, powierzamy obronę wolności jednostki.
Na tym polega równowaga, która dobrze przysłużyła się Europie. Mieliśmy pokój religijny w czasie obowiązywania systemu konwencji - nie powinniśmy go lekkomyślnie zmieniać. Jest to także równowaga, która może służyć światu jako punkt odniesienia, swoista latarnia morska. Europa pociąga swoim przykładem, nie przy pomocy siły.
Poza Europą funkcjonuje przekonanie, że jeśli chcesz być demokratą, nie możesz być człowiekiem religijnym, musisz pozostawić religię w sferze prywatnej. To stanowisko amerykańskie. To nie jest stanowisko europejskie. Chyba, że pójdziecie w ślad za wyrokiem pierwszej instancji i skarżącą się panią Lautsi.
Stanowisko europejskie polega na szacunku dla wolności do i od religii. A państwa, takie jak Anglia, Malta, Grecja i wiele innych, wciąż mogą określać siebie, odwołując się do dziedzictwa religijnego. To szlachetny przykład, który stanowi dla innych okazję do pójścia tym śladem.
Bardzo krótko - jeśli mogę, panie przewodniczący - chciałbym powiedzieć coś o świeckości. Dziś podziały społeczne nie dotyczą chrześcijan i żydów. Nie dotyczą protestantów i katolików. Dotyczą one on wierzących i niewierzących.
Świeckość, jak powiedziałem, jest szlachetną tradycją rewolucji francuskiej. To pogląd, który mówi, że religia jest sprawą prywatną i powinna się cieszyć uznaniem jako sprawa prywatna, zgodnie z wolnością sumienia. I dobrze. Kontrastuje ona jednak z innym stanowiskiem, które mówi: 'Nie, nawet w demokracji, nawet w liberalnej demokracji, religia może być częścią życia publicznego, zważywszy, że potrafimy jednocześnie szanować wolność do i od religii’.
W stanowisku świeckim nie ma niczego neutralnego. Nie mówię, że ono jest złe, ale ono nie jest neutralne. Świat jest podzielony. Z jednej strony mamy tych, którzy wierzą, że religia jest sprawą prywatną, a z drugiej strony tych, którzy wierzą, że religia może mieć swoje miejsce w przestrzeni publicznej.
Pozwólcie mi teraz opowiedzieć przypowieść o Giovannim i Marku. To dwaj przyjaciele, którzy mieli iść razem do szkoły. Giovanni i Marco, czy tam Leonardo i Marco. Leonardo idzie do domu Marka i widzi krucyfiks. Pyta: 'Co to jest?' Marco mówi: „Nie masz krzyża? Jak możesz żyć w domu bez krzyża?' Tamten biegnie do domu i mówi do matki: „Jak my możemy żyć w domu bez krzyża?' Ona na to: ‘Nie przejmuj się, oni są katolikami, szanujemy ich, ale mamy inny światopogląd, dobry światopogląd, godny szacunku'. Teraz role się odwracają. Teraz Marco idzie do domu Leonarda. ‘Gdzie masz krzyż?’ - pyta. Leonardo mówi: „O, zapomnij o krzyżu. To gadanie starych bab, przesądy, takie tam ramotki. My żyjemy według tego, co mówi Sokrates'. Marco biegnie do domu i mówi: ‘Czemu mamy krzyż? Przecież to gadanie starych bab'. Jego matka mówi: „Spokojnie, wierzymy w Boga, wierzymy w naszego Zbawiciela, a szanujemy ludzi, którzy nie wierzą'. A teraz obydwaj idą do szkoły. I mamy dwie wersje: pierwsza - przyjeżdżają do szkoły, a tam na ścianie wisi krzyż. Oczywiście, Leonardo biegnie do domu i mówi: ‘Widzisz? W szkole też jest krzyż'. I hipoteza druga: przyjeżdżają do szkoły, a tam nie ma krzyża. Teraz Marco pobiegnie do domu i powie: ‘Widzisz? W szkole nie ma krzyża. Gadanie starych bab!'
Świeckość nie jest bardziej neutralna niż światopogląd religijny. Jak rozwiązać ten węzeł? Ucząc tolerancji. Francuzi z ich pustą ścianą muszą zawrzeć w swoich programach szkolnych naukę tolerancji dla wierzących i innych religii. Kraje, takie jak Włochy, które wybierają krzyż jako część swej tożsamości i samoświadomości, muszą uczyć swoje dzieci szacunku do tych, co nie wierzą. Do tych, którzy są agnostykami i ateistami. Francja z krzyżem na ścianie nie jest Francją. Włochy bez krzyża na ścianie nie są Włochami. Nie zmieniajmy tego. Dziękuję.”

Prof. Joseph Weiler jest wykładowcą prawa europejskiego na New York University Law School, wykładał też w Europejskim Instytucie Uniwersyteckim we Florencji oraz w kolegium Europejskim w Brugii i Natolinie


Źródło: WWW.gosc.pl


sobota, 29 października 2011

Hołd Ruski, największy triumf w dziejach Polski – 400 lat.

 

W ostatnim czasie mieliśmy również dwa specyficzne hołdy złożone przez premiera rządu polskiego Donalda Tuska – „Hołdy Tuska”.

Pierwszy miał miejsce pamiętnego 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku – Tusk złożył hołd premierowi rządu Federacji Rosyjskiej Władimirowi Putinowi.

Drugi miał miejsce 27 października 2011 roku w Brukseli – Tusk złożył hołd premierowi rządu Republiki Federalnej Niemiec Angeli Merkel:


A w Polsce? Miast hucznych obchodów 400 rocznicy wielkiego zwycięstwa – milczenie. Oto na co stać obecny rząd polski.

Czy aby na pewno jeszcze „polski”?


Obraz Jana Matejki „Hołd Ruski” dalej więziony jest w „kazamatach” Muzeum Narodowego miast znaleźć godne miejsce na Zamku Królewskim w Warszawie, niemym świadku wydarzeń sprzed równo 400 lat.



Polecam:
(Radio Maryja za - Nasz Dziennik, 2011-10-26)
(Radio Matyja za - Nasz Dziennik, 2011-09-21)
prof. Józef Szaniawski (audio) - 400 lat od Hołdu Ruskiego
(Radio Maryja, 2011-10-28)
Hołd ruski w piwnicach Muzeum Narodowego: http://info-horyzont.pl/news.php?readmore=1504
 ---

środa, 19 października 2011

Popiełuszko – Sami jesteśmy winni naszemu zniewoleniu, gdy akceptujemy zło

"Aby pozostać człowiekiem wolnym duchowo, trzeba żyć w prawdzie. Życie w prawdzie to dawanie świadectwa na zewnątrz, to przyznawanie się do niej i upominanie się o nią w każdej sytuacji”.


"Sami jesteśmy winni naszemu zniewoleniu, gdy ze strachu albo dla wygodnictwa akceptujemy zło, a nawet głosujemy na mechanizm jego działania. Jeśli z wygodnictwa czy lęku poprzemy mechanizm działania zła, nie mamy wtedy prawa tego zła piętnować, bo my sami stajemy się jego twórcami i pomagamy je zalegalizować.
Egzamin z męstwa zdali robotnicy w sierpniu 1980 r., a wielu z nich zdaje go nadal. Okazali męstwo uczniowie szkoły w Miętnem, którzy stanęli w obronie krzyża Chrystusowego. Egzamin z męstwa zdali w ostatnim czasie nasi więzieni bracia, którzy nie wybrali wolności za cenę zdrady swoich i naszych ideałów (...).
Naród ginie, gdy brak mu męstwa, gdy oszukuje siebie, mówiąc, że jest dobrze, gdy jest źle, gdy zadowala się tylko półprawdami…".
(27 maja 1984 r.)

Czyż te słowa nie są dziś nadzwyczaj aktualne?
  
Audycja (katecheza) z 19.10.2009 r. zawierająca autentyczne nagranie dokonane w dniu 19 października 1994 roku w Kościele Św. Polskich Braci Męczenników w Bydgoszczy, tuż przed wyjazdem w swą ostatnią drogę - na swą męczeńską śmierć. Nagranie zawiera pieśń „Veni Sancte Spiritus”, słowa wprowadzające ojca Tadeusza Rydzyka a następnie ostatnie słowa bł. ks. Jerzego Popiełuszki - audio tutaj
Nagranie ostatniego kazania ks. Jerzego Popiełuszki, na tle fragmentów filmu: „Popiełuszko wolność jest w nas”: http://www.youtube.com/watch?v=UCot4bSgnjI&feature=player_detailpage
 

W środę, 19 października 2011 r. przypada liturgiczne wspomnienie bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Dzień Jego męczeńskiej śmierci został ogłoszony przez Papieża Benedykta XVI podczas beatyfikacji, 6 czerwca 2010 r., dniem narodzin ks. Jerzego dla nieba.
Msza św. w liturgiczne wspomnienie bł. ks. Jerzego Popiełuszki odprawiona zostanie o godz. 18.00. Eucharystii przewodniczyć będzie J.E. Kard. Kazimierz Nycz.
Przed Mszą św., o godz. 17.00 ks. dr hab. Tomasz Kaczmarek, postulator w procesie beatyfikacyjnym ks. Jerzego, wygłosi wykład nt. „Błogosławiony Ksiądz Jerzy – obecność w życiu Kościoła”. - http://www.popieluszko.net.pl/
/---/
Mam nadzieję, że tej uroczystości nie zaszczyci swoją obecnością obecny rezydent Pałacu Namiestnikowskiego i jednocześnie mieszkaniec Belwederu aby swoimi płaskim przemówieniem nie zepsuć tej uroczystości.
/---/
Poniżej przemówienie Prezydenta RP. Śp. Lecha Kaczyńskiego wygłoszone w 25 rocznicę męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki, po wręczeniu Orderu Orła Białego dla ks. Jerzego Popiełuszki -  Order odebrała Matka ks. Jerzego:  http://www.youtube.com/watch?v=blDba39FpZs&feature=player_embedded


 /----/
 /---/

Dlaczego musiał zginąć Ksiądz Jerzy, czyli czy Polacy dali się znieczulić?
Nasz Dziennik, 2010-06-07
„Dlaczego zginął Ksiądz Jerzy? Czy Jego męczeństwo było nieuchronnością? Czy jedynym, co mogło Go ocalić od śmierci, byłaby jego ucieczka do Rzymu lub też zmiana retoryki, zaniechanie kazań, jakie głosił? Zastąpienie ich takimi, których przyjemnie się słucha, o miłości, uczuciach, nastrojach, o poszukiwaniach... O tym, że każdy ma swoją prawdę, po co te podziały, katolik niech się nie zajmuje polityką...
/…/
Czy obronimy przed Jego oprawcami i ich duchowymi spadkobiercami kolejne pokolenia Polaków?
A ta obrona będzie oznaczała zawsze i wszędzie stanie po stronie prześladowanych i zagrożonych, niesłusznie oskarżanych i skrytobójczo mordowanych. A także po stronie tych, których zniesławia się nawet po śmierci, będącej ofiarą poniesioną dla Polski.
Będzie oznaczała również wierność Jego testamentowi, wierność wyzwaniu, by "zwalczać zło, a nie jego ofiary", oraz wierność ostatnim słowom wypowiedzianym przez Księdza Jerzego publicznie, podczas modlitwy wiernych w Bydgoszczy, 19 października 1984 roku. Brzmiały one: "Abyśmy byli wolni od nienawiści i żądzy odwetu".
Ewa Polak-Pałkiewicz

/---/

Mówił o prawach człowieka i o prawach Narodu
Nasz Dziennik, 2010-06-07
Ksiądz Jerzy Popiełuszko nie został zamordowany przez zwykłych bandytów, ale przez urzędników państwowych. Takimi byli bowiem pracownicy tajnej milicji, czyli SB. Oznacza to, że przeciwko ks. Jerzemu uruchomiono aparat władzy państwowej, a choć nie wiemy do końca, jaki był całościowy mechanizm podejmowania decyzji, to przecież doszło do czołowego zderzenia: z jednej strony wyspecjalizowani w inwigilacji i stosowaniu przemocy "fachowcy", z drugiej bezbronny ksiądz, którego jedyną "winą" było słowo wypowiadane publicznie...."
Prof. Piotr Jaroszyński, kierownik Katedry Filozofii Kultury KUL”

/---/

Litania do błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki
Kyrie eleison.
Chryste eleison. Kyrie eleison.
Chryste, usłysz nas.
Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba Boże, zmiłuj się nad nami.
Synu, Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami.
Błogosławiony Jerzy, męczenniku, módl się za nami.
Odważny wyznawco Chrystusa, módl się za nami.
Wierny świadku Ewangelii, módl się za nami.
Zapatrzony w Krzyż Zbawiciela, módl się za nami.
Czcicielu Maryi Niepokalanej, módl się za nami.
Oddany od dzieciństwa Bogu, módl się za nami.
Wychowany w pobożnej rodzinie, módl się za nami.
Gorliwy w służbie ołtarza, módl się za nami.
Pragnący naśladować świętych, módl się za nami.
Wierny głosowi powołania, módl się za nami.
Apostole godności człowieka, módl się za nami.
Obrońco nienarodzonych, módl się za nami.
Miłosierny dla cierpiących, módl się za nami.
Wrażliwy na los pokrzywdzonych, módl się za nami.
Dobry pasterzu ludzi pracy, módl się za nami.
Uczący zło dobrem zwyciężać, módl się za nami.
Wzywający do męstwa i solidarności, módl się za nami.
Broniący wartości ewangelicznych, módl się za nami.
Przestrzegający przed chęcią odwetu, módl się za nami.
Wzywający do trwania w nadziei, módl się za nami.
Niesprawiedliwie oskarżany, módl się za nami.
Okrutnie umęczony, módl się za nami.
Kapłanie wierny aż do końca, módl się za nami.
Męczenniku prawdy i wolności, módl się za nami.
Orędowniku spraw Kościoła i narodu, módl się za nami.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.

V. Głosiłem Twoją sprawiedliwość w wielkim zgromadzeniu.
R. I nie powściągałem ust moich, o czym Ty wiesz, Panie.

Módlmy się:
Wszechmogący wieczny Boże, Ty w swojej Opatrzności uczyniłeś błogosławionego Jerzego, prezbitera, niezłomnym świadkiem Ewangelii miłości, wejrzyj na jego męczeńską śmierć w obronie wiary oraz godności człowieka i przez jego przyczynę spraw, byśmy żyli w prawdziwej wolności i zło dobrem zwyciężali.
Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen.



Pamiętajmy również o żyjących! Czy modliliście się i czy  podpisaliście się pod petycją w intencji uwolnienia skazanej na śmierć chrześcijanki ? – Nie, to zajmie Ci tylko chwilę, zrób to teraz - "kliknij" tutaj.